Jak zapewne zauważyliście moje opowiadanie jest pisane tylko i wyłącznie z perspektywy Lukrecji.
Chciałabym jednak, czasami dla odmiany i uzupełnienia treści napisać coś z innej perspektywy, więc wprowadzam rozdziały BONUSOWE. Będą się one pojawiały co jakiś czas, między zwykłymi rozdziałami a będą pisane z punktu widzenia innych bohaterów. Mam nadzieję, że ton pomysł przypadnie wam do gustu.
Miłego czytania!
Szymon
Czuł stres. Powiedziała, że chce z nim porozmawiać, ale co
to miało znaczyć? Przez ostatnie dwa dni czuł tylko niepewność i zawód,
przerywane falami złości na samego siebie. W tych chwilach był gotów coś
rozwalić (efektem był pobolewający do dziś duży palec u nogi). Nie mógł zrozumieć,
co go wtedy podkusiło… A zdawało mu się, że ona też… Co jakiś czas nawiedzała
go wizja jej roześmianej twarzy, połyskujących w słońcu rudych włosów i
wspomnienie tego uczucia, kiedy go całowała, jej słodki kwiatowy zapach, lecz
po chwili przypominał sobie to jak go odepchnęła i strach w jej oczach. Za
bardzo się pospieszył… tak, ale jej bliskość sprawiała coś takiego… coś
takiego, że czasami nie do końca wiedział co robi. Prawdą jednak jest, że jej
początkowa reakcja była pozytywna… nawet bardzo… ale może to zaskoczenie… O co
chodzi! Jak on nie rozumiał dziewczyn! Cóż… Trzeba stanąć z tym problemem
twarzą w twarz. Zżerała go ciekawość, co chce mu powiedzieć ale i bał się…
przemyślał to wszystko i był gotów na każde rozwiązanie, ale tak bardzo bał się
rozczarowania…
Wyszedł ze szkoły. Musiał wziąć głęboki oddech, żeby się
uspokoić. Nie mógł dać po sobie poznać zdenerwowania, ale nie wiedział
dokładnie jak się zachować. Rozejrzał się po dziedzińcu i zobaczył ją. Wyglądał
ślicznie- już wcześniej na lekcjach to zobaczył, ale teraz w pełnym słońcu
prawie jaśniała. Skarcił się w duchu za takie myśli, które na pewno nie pomogą
mu w utrzymaniu emocji na wodzy, wręcz przeciwnie, sprawią, że podejdzie z
maślanymi oczami. Ale co to…? Wcześniej zbyt skupiony na Lukrecji nie zauważył,
że nie była sama. Był z nią ten chłopak, ten… Jak mu tam było?... Bryce? Mówił
coś a ona się śmiała. Rozmawiali stojąc bardzo blisko siebie. Wyraźnie jej to
nie przeszkadzało. Wyglądało to tak jakby flirtowali sobie w najlepsze.
Pierwsza myśl jak mu przyszła do głowy, to rozerwać go na strzępy, albo chociaż
przyrżnąć mu zdrowo, lecz stłumił w sobie agresję i pozostała złość i dziwna
pustka. Nie miał już ochoty podchodzić do nich, nawet na to patrzeć. Odwrócił
się na pięcie i prawie wybiegł poza teren szkoły. Daleko… jak najdalej stąd…
Dlaczego to zrobił? Tchórz z niego. Może i tak, ale nie potrafił inaczej. Nie
było dla niego miejsca… przy niej… Może i dobrze, że poszedł…? Teraz czuł już
tylko jedno… Rozczarowanie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz